Do Parku Narodowego Abel Tasman, przyjechaliśmy wczesnym popołudniem. Ładna pogoda, bezchmurne niebo i piekna plaża... jak tu sie nie zatrzymać i nie poleniuchwać :) Za miejsce noclegowe, wybraliśmy miejscowość Motueka. Małe miasteczko, skąd nastepnego dnia mamy zamiar iść na kolejny szlak, tym razem wzdłuż wybrzeża.
W Nowej Zelandii, jest mało darmowych kempingów, zwłaszcza dla zwykłych samochodów. Najecześciej są one przenzaczone jedynie dla smochodów, które są "samowystarczalne". Oznacza to, że mają toalete, prysznic i zbiornik na nieczystości i śmieci. Myśleliśmy wiec, że jedynie kampery spełniają te warunki. Okazuje sie jednak, że wiekszość starych rozpadjących sie busików i vanuów również mają naklejki potwierdzające ich "samowystarczalność". Co dowodzi, że nie chodzi tu o zachowanie czystego terenu kempingu, a jedynie o załatwienie i opłacenie odpowiedniego pozwolenia... Znalezienie darmowego i ogólnodostepnego kempingu graniczy troche z cudem. A jeśli sie go już znajdzie, bardzo czesto okazuje sie, że wyznaczonych jest tylko kilka miejsc na parkingu. Za pierwszym razem dostaliśmy mandat, bo brakło dla nas tych "specjalnych" miejsc. Dlatego tym razem analizujemy dokładnie mapke przy wjeździe, które miejsca można zająć. A wierzcie nam to nie takie proste :) Na mapie narysowany jest parking i kolorowymi kwadratami zaznaczone są odpowiedni strefy. Trzeba wiec chwile pogłówkować, żeby dobrze stanąć :) Chetnych na takich parkingach jest oczywiście duuuuużo wiecej niż miejsc, ale z tego co zauważyliśmy, tylko my przejmujemy sie mapką i zaznaczonymi strefami. Inni parkują gdzie popadnie :) Mimo to my krecimy sie tak długo, aż udaje nam sie zatrzymać zgodnie z przepisami :)
Kolejnego poranka po śniadaniu, skoro świt, bo już o godz. 10, znaleźliśmy sie na pieszym szlaku Abel Tasman, prowadzacym wzdłuż morza. Szlak jest przewidziany na trzy dni i ma ponad 40 km. My jednak postanawiamy sie przejść tylko jeden dzień. Dlatego idziemy koło 10 km w jedną strone, by później zawrócić.
Cała droga wiedzie lasem, przy brzegu. Co kawałek są zejścia na plaże w rajskich zatoczkach. W drodze powrotnej, stwierdziliśmy, że na jednej z małych, urokliwych plażyczek, trzeba sie zatrzymać na dłużej. Tak też zrobiliśmy i 2 godziny leżeliśmy plackiem, patrząc w wode... Taki treking nam sie podoba :) Szlak jest bardzo malowniczy i widokowy, ale jeden dzień w zupełności tu wystarczy.
Wieczorem zameldowaliśmy sie na tym samym parkingu co zeszłej nocy. Rano, postanawiamy jechać w strone portu w Picton. Na kolejny dzień mamy kupiony bilet na prom... Mamy cały dzień na przebycie tej trasy. Nie jest to daleko bo niecałe 200km, wiec po drodze postanawiamy zwiedzić wybrzeże. Zeszłego wieczoru, na mapie atrakcji, znaleźliśmy punkt usytuowany daleko od cywilizacji, nazywający sie "Przepiekny Punkt Widokowy". Nazwa jest tak chwytliwa, że musieliśmy tam pojechać:)
Okazało sie, że pojechaliśmy na koniec świata! No dobra, na sam północny kraniec południowej wyspy ;)Tak czy inaczej, cześć drogi była już szutrowa, i nie było tam już nic... Nic poza widokami! Nowozelandzkie zielone pagórki schodzące do turkusowego morza. Na nich stada białych owiec i dywan żółtych kwiatków, a po drugiej stronie fiordy... mieli racje było przepieknie!!! Możemy śmiało stwierdzić, że to jest jedno z najpiekniejszych miejsc jakie widzieliśmy, w Nowej Zelandii i chyba w życiu :)
Spotkaliśmy tam bardzo ciekawą tablice informacyjną. Jej treść, to "w razie trzesienia ziemi, nie czekaj na komunikat o nadchodzącym tsunami, tylko od razu uciekaj" Milutko :)
Po południu wracamy do głównej drogi na kemping. W poszukiwaniu tych pieknych miejsc odjechaliśmy bowiem około 100km od naszej trasy. Droga była bardzo malownicza ale i bardzo kreta. Nie było chyba prostego odcinka, dłuższego niż 50m. Pod koniec, już nawet Pi miał dość zakretów, choć myśleliśmy, że do takiego etapu nie da sie dojść :)
Przygoda z wyspą południową dobiega końca. Z samgo rana ruszamy do portu w Picton, skąd płyniemy promem na północną wyspe do Wellington, stolicy Nowej Zelandii. O tym jednak, kolejnym razem :)
Ostatnie pozdrwieąnia z południowej wyspy Nowej Zelandii, przesyłają Sigma, Śnieżyna i Pi:)