Hej. Niestety, stało się tak, że zaniedbaliśmy was. Stało się tak nie bez przyczyny.
Od niedzieli rano, po długiej, kilkunasto godzinnej podróży, jesteśmy w Ngapali Bech. Ngapali jest miejscowością nad morską. Tak, w końcu jakieś morze :) a dokładniej Morze Andamańskie.
Standardowo, z autobusu wyszliśmy jeszcze przed wschodem słońca, w bliżej nieokreślonym miejscu. Biorąc pod uwage wczesną godzine, musieliśmy gdzieś przeczekać, żeby zacząć szukać noclegu bo o tej porze nie miało to sensu. Poszliśmy, wiec nad morze, gdzie znaleźliśmy leżaki, na których dojadając resztki z podrózy, spokojnie doczekaliśmy ranka.
Rano, było trzeba sie zebrać i zacząć szukać noclegów. Po chwili marszu wzdłuż głownej drogi znaleźlśy przepiekne bungalowy pośród palm i ogrodów, basen, bezpośrednie wyjście na plaże, super! Pewnie bedzie troche drożej ale co tam, są wakacje można zaszaleć :) Idziemy na repcepcje zapytać o wolne miejsca i cene... Kiedy przemiła recepcjonistka powiedziała, że cena za noc to 300$ nasze miny był bezcenne :) Niestety, zebraliśmy sie w złym kierunk, bo okoliczne hotele wcale nie były dużo tańsze, kosztowały od 150 do 300$...ups, troche drogo hahaha. Było trzeba szybko zmienić taktyke.
Idąc drogą, natkneliśmy sie na wypożyczalnie skuterów. Wiec szybka decyzja. Zapakowaliśmy sie razem z plecakami na skuter i w moment zjechaliśmy wybrzeże, dzieki czemu znaleźlśmy przyzwoity nocleg, w małym hosteliku niedaleko plaży, za ciutke mniejszą kwote 25$.
Potem, już było tylko gorzej ;) Naprawde nie mamy tu lekkiego życia. Od rana do wieczora trzeba przeprowadzać inwentaryzacje piasku, oraz intensywność falowania morza. W miedzy czasie trzeba dokonać wyboru, jaki owoc kupić od pani chodzącej po plaży, by zjeść drugie śniadanie, arbuz, anasa czy papaja... Później, znów dylemat czy na obiad zjeść rybke czy krewetki... Z kolacją to już w ogóle, tragedia :) Do tego wszystkiego ten rum taki tani.... Wracamy, wiec wyczerpani, do pokoju późnym wieczorem i padamy na twarz! Eh, chyba już sie nie dziwicie dlaczego nie piszemy...
Niestety, od czwartku ma sie popsuć pogoda, wiec chyba ktoś nad nami czuwa, bo sami sie stąd nigdy nie zbierzemy :) Zatem w czwartek rano jedziemy dalej...co zrobić, trzeba w końcu odpocząc od tej harówki ;)
Ponawiamy prośbe o Wasze zdjecia! Ci, którzy jeszce tego nie zrobili, proszeni są o pilne nadrobienie zaległości, bo nam przykro ;( A wiemy, że tam jesteście ;)
Tym czasem uciekamy jeszcze troche plecy przypalić...do usłyszenia Sigma i Pi :)