Tak nasza przygoda z Birmą dobiegła końca. We wtorek, przed południem dojeżdżamy do granicy z Tajladnią - Myawaddy. Przez granice przechodzimy, sprawnie i szybko. Po drodze postanawiamy, że od razu postaramy sie jechać dalej do Bangkoku, a nie siedzieć w Mea Sot. Z granicy na dworzec, zgodziła sie nas podwieść, bardzo miła starsza Pani. Tam, kupiliśmy bilety autobusowe do Bangkoku, na wtorkowy wieczór.
Stolice postanawiamy tym razem potraktować tylko tranzytowo. Wiec decydujemy sie na spedzenie dnia w mieście, a na noc przesiąść sie do kolejnego autobusu. W nocy jedziemy do Krabi, miejscowość, nadmorska, gdzie chcemy spedzić z dwa, trzy dni.
Dzień w Bangkoku, spedzamy od wczesnego ranka w China Town. Dzielnica, gdzie można kupić wszystko za bezcen. Przedewszystkim, są stragany zapchane totalną "tandetą" z Chin! Pi już ma wizje na zrobieniu biznesu w Polsce, ale Sigma studzi jeg zapał ;) . Bardzo ciekawy widok. chodziliśmy z 3 godziny, a podejżwamy, że nie zobaczyliśmy nawet połowy. Jako, że był to 6 grudnia dostaliśmy nawet prezent od Mikołaja, w postaci dwóch chińskich zegarków za 10zł sztuka ;)
Pozdrowienia z Krabi, śle Sigma i Pi.