Ostatnio skończyliśmy na wyjeździe z Adelaidy. Z miasta wyjechaliśmy dość późno, ale nic nie szkodzi. bo tego dnia chcieliśmy dojechać tylko do Victor Harbor, oddalonego o około 100km.
Miejscowiść sama w sobie jest mała i nie ma tam nic szczególnego. Zasłyneła jednak z tego, że graniczy z malutką wyspą, Granit Island. Na wyspe można dojść pieszo drewnianym mostkiem, lub "tramwajem" ciągnietym przez konia. My zaraz po przyjeździe, zjedliśmy obiad i poszliśmy, oczywiście pieszo na spacer w koło wyspy.
Wyspa jest chetnie odwiedzana przez turystów, ponieważ istnieje cień szansy na spotkanie pingwinów, fok, a nawet zobaczenie wieloryba. Przynajmniej tak wyczytaliśmy. Z góry podejrzewamy, że jest to bardzo nikła szansa. Spacer w koło wyspy trwa około 45min. Cały czas towarzyszy nam czysta natura i piekne widoki.
Niestety, tak jak przypuszczaliśmy, żadnego z w.w zwierzaczków nie spotkaliśmy ;) Napotkany przez nas tubylec powiedział nam, że foki można zobaczyć w tylko październiku, pingwinów już raczej nie ma bo zjadły je rekiny, a o wielorybach nawet nie wsponiał ;) Jednak marketing miejscowości świetnie działa i turyści płacą po 25$ za wieczorną wycieczke "w poszukiwaniu dzikich zwierząt". Nikt jednak nikogo nie oszukuje, bo celem jest poszukiwanie, a nie znalezienie.... Niech żyje marketing!!! :)
Rano, zebraliśmy sie do rezerwatu, gdzie są oswojone zwierzaki. Nam szczególnie zależało na kangurach i misiach koala. Rezewrwat jest super bo z prawie każdym zwierzakiem można mieć kontakt, a nie tylko oglądać w kaltce zza siatki. Zaraz za wejściem jest duża klatka dla różnych papug, oczywiście można wejść do środka i chodzić miedzy kolorwymi ptakami. Jak tylko wyszliśmy z klatki naszym oczom ukazała sie polana, gdzie biegają kangury :) Przepraszamy...skaczą:D
Kangury są tak oswojone, że zaraz jak widzą jedzenie na dłoni, to w podskokach podbiegają i chcą być karmione. Sigma, o mały włos nie straciła od razu całej torebki jedzenia. Kangur, żarłok, zanim Sigma dała karme na dłoni, ugryzł całą torebke. Na szczeście udało mu sie wytłumaczyć, że nie może od razu wszystkiego zjeść. Kangury w parku, okazały sie bardzo fajnymi zwierzakami. Do tego dość przyjaznymi i łagodnymi.
Mieliśmy szczeście, bo trafiliśmy na pore karmienia koali. Wtedy można wejść do ich zagrody i z bliska popatrzyć, zrobić sobie zdjecie, a nawet pogłaskać. Koale, mają tak mieciutkie futerko, że ma sie ochote złapać i wyściskać. Oczywiście tego nie robimy :)
W parku są jeszcze wombaty-śpią cały dzień wiec w ciągu dnia można tylko je obserwować. Strusie emu, które również próbowaliśy karmić ale te nie są tak delikatne jak kangury i dziobią całą reke ;) jaszczurki i weże, które również można brać na rece ale tą atrakcje z wiadomych przyczyn dość szybko omijamy ;) Krokodyle (dla Wiktorka totodyle :D ) ale do nie wiedzieć czemu nie wpuszczają ;) Psy Dingo, przynajmniej tak było napisane, ale my ich nie widzieliśmy, może też sapły oraz pare innych zwierzaczków. Dośwadczenie ze zwierzakami z bliska super!!!!
Tak spedziliśmy przedpołudnie, tamtego dnia.
Dodając wpisy do bloga, nie można na mapie dawać punktów pośrednich. Dla tego bedziemy sie starać dodawać wpisy cześciej. Jeśli jednak z jakiegoś powodu wpis nie bedzie z jednego miejsca, to pomiedzy bedzie pusty wpis z danej miejcowości z informacją, że opis jest w kolejnym punkcie. W ten sposób stworzymy troszke dokładniejsza mape Australii, a nie tak jak to jest na początku, dziekujemy Zulo za słuszną uwage :)
Z Victor Harbor, pozdrawia cała nasza trójka (Sigma, Pi i Rudolf dla ścisłości :) )