Geoblog.pl    SigmaiPi    Podróże    Sigma i Pi jadą w świat.    W drodze...
Zwiń mapę
2017
12
gru

W drodze...

 
Malezja
Malezja, Kuala Lumpur
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 15761 km
 
Koniec obijania! W poniedziałek rano postanawiamy jechać dalej. Kolejnym punktem jest Kuala Lumpur w Malezji. Miasto, którego nie można pominąć jadąc w tym kierunku.

Pierwszym etapem drogi, jest wydostanie sie z wyspy. W tym celu, rano zaraz po śniadaniu biegniemy na plaże. Dowiedzieliśmy sie, że od 8 pływają łódki. Żeby płynąć, musi sie zebrać co najmniej kilka osób. Na szczeście, jak schodzimy to już cztery osoby czekają, a zaraz po nas schodzi jeszcze jedna parka i to już wystarcza, płyniemy :)

Po kilku minutach jesteśmy na lądzie, gdzie biegniemy kupić bilety na busika do Hat Yai, tam jest centrum przesiadkowe na dalszą trase. Bus, jak wiedzieliśmy wcześniej, odjeżdża o godz. 10, jedzie około 3 godzin, wiec na godz. 13 bedziemy w Hat Yai. Spokojnie sie przesiadziemy i pojedziemy dalej. Do odjazdu busa mamy jeszcze chwile czasu, wiec kupiliśmy sok z mango i poszliśmy 'pożegnać' sie z morzem Andamańskim :)

Jak to w azji, godzina odjazdu ma sie nijak do rzeczywistości :) Z prawie godzinnym opóźnieniem przyjeżdża po nas pikup, który zbiera ludzi po hotelach, żeby ich zawieźć na autobus. Tym środkiem transportu jedziemy na mini dworzec, docieramy około godziny 11:15. Tam czeka nas przesiadka na właściwego busa, na którego czekamy kolejne 40 minut. Tym oto sposobem ruszamy około godziny 12, wiec na 13 chyba nie dojedziemy :) W ogóle to nie wiemy skąd nam to przyszło do głowy! ;)

Do Hat Yai dojeżdżamy około godz:17:30, wysiadamy w centrum miasta pod agcencją turystyczną. Autobus do Kuala Lumpur jest już pełny i nie ma miejsc, pociąg nie wiadomo kiedy i czy wogóle jedzie, wiec prosta sprawa...jedziemy autostopem, przecież jesteśmy w tym świetni! ;)

Dość szybko, znajdujemy kolejno dwa auta, które nas wywożą za miasto w kierunku granicy. Tam jedzie masa cieżarówek i innych pojazdów, ale co dziwne po 15 min, nic sie nie zatrzymało. Zaczynamy pomału myśleć o zostaniu w tej miejscowości na noc, bo jeszcze chwile i sie ściemni, jest już po 18. Jednak po kolejnych kilku minutach zatrzymuje sie wesoła rodzinka. W szybkiej rozmowie wychodzi, że oni jadą do miasta, gdzie jest inna granica. Jednak od razu nam mówią, że mamy sie nie przejmować, tylko wsiadać. Dla nich dwadzieścia pare kilometrów wiecej, to nie problem i nas podwiozą na naszą granice. Tym sposobem, nowiutką Hondą CR-V dojeżdżamy do granicy, oddalonej o 60km od Hat Yai.

Szybkie stemplowanie paszportów, pytanie celnika co to za butelka, (w połowie pusta) widoczna na skanerze, w plecaku Pi ?? Krótka konsternacja... to resztka rumu z Birmy, odpowiadamy!!! :) Celnik sie uśmiecha, macha na nas reką, a my z uśmiechem biegniemy dalej. Kawałeczek za bramkami, ustawiamy sie by złapać kolejny transport.

Mimo, że ludzie mili, pomocni i bardzo życzliwi, nie chcemy jeździć w nocy stopem, dlatego tym razem jedziemy tylko kilka kilometrów do pierwszej miejscowości za grnicą, gdzie postanwaiamy znaleźć nocleg. Nad ranem ruszymy dalej do Kuala Lumpur, jakieś 500km drogi.
Po kilku minutach czekania, zatrzymuje sie autobus wycieczkowy, bez wycieczki ;) Przemiła pilotka i kierowca zabierają nas do pobliskiego miasteczka. Po drodze tłumaczą nam co i gdzie mamy zjeść i zobaczyć w Kuala Lumpur. Po parunastu minutach, żegnamy sie i idziemy do hostelu.

Dzień drugi, to już wieksze wyzwanie. Prawie 500km do przejechania. Google pokazują, że to około 5h jazdy. Wstajemy wiec wcześnie rano, żeby wystarczyło nam dnia na dojechanie... Stajemy wiec na drodze i czekamy.... czas start... 2 minuty i łapiemy pana, który jedzie do swojej mamy do szpitala, dwie miejscowości dalej. Kierunek dobry wiec w droge!

Pan wysadza nas na zjeździe odkładamy plecaki na pobocze i.... 4 minuty później, siedzimy w luksusowym autobusie, który pusty jedzie znów do kolejnej miejscowości.

No i do trzech razy sztuka! Wysiadamy z autobusu, nie zdążyliśmy zacząć odliczać czasu, jak zatrzymuje sie samochów, w środku dwóch młodych chłopaczków, jadących na obrzeża Kuala Lumpur :) Wsiadamy i w ekspresowym tempie w rytmach głośnej muzyki, dojeżdżamy na dworzec kolejki podmiejskiej, skąd po 15 minutach, za 3 zł dojeżdżamy do ChinaTown w Kuala Lumpur.

Auto stop w Tajlandi i Malezji, działa super! 500 km, cztery środki transportu, czas około 5 godzin (google miały racje) Rewelacja!!

Mamy troszke zaległości, ale staramy sie nadrabiać. Pozdrawiamy Sigma i Pi
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (8)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (2)
DODAJ KOMENTARZ
zula
zula - 2017-12-14 06:57
Poranny wpis jakby dla mnie. Przy kawie w minutę przeczytałam Wasza auto stopową drogę!
Nowy kraj niech będzie ciekawy i piękny!
 
Munia
Munia - 2017-12-14 18:03
Ten przygodowy serial zaczyna zamieniać się w sensacyjny. Nie trzymajcie nas długo w niepewności, bo martwię się o Pi.
Czeka na zdjęcie dwóch buziek, uśmiechniętych ale nie dookoła głowy /bez uszu/
 
 
zwiedzili 6% świata (12 państw)
Zasoby: 113 wpisów113 526 komentarzy526 1473 zdjęcia1473 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróże
12.10.2017 - 04.06.2018