Indonezja puki co, nie pozwala nam ani chwili odpocząć. Tyle ciekawych miejsc do zobaczenia, a czas mocno ograniczony. Nasi goście mają tylko dwa tygodnie urlopu. Dlatego postanawiamy kilka pierwszych dni poświecić na intensywne zwiedzanie, a na koniec posiedzieć na plaży i odpocząć :)
Z wulkanu Bromo, przez reszte dnia jedziemy w okolice wulkanu Ijen. Jest on mniej popularny, ale ze znalezionych przez nas opisów wydaje sie być niezwykły. Po południu, standardowo pada deszcz. Koleny dzień w busie i kolejny dzień deszczu. Właściwie to nie deszcz, a oberwanie chmury, leje jak by wiadrami ktoś wylewał wode. Jednak na pogodzie zależy nam tylko rano, kiedy wchodzi sie na wulkan i naszczeście do tej pory, poranki są słoneczne.
Wieczorkiem dojeżdżamy w okolice wulkanu i zostajemy na nocleg po środku niczego. Jedyne co tam dostrzegamy to nasz mały ośrodek wypoczynkowy, z wielką salą, czy jadalnią ze stolikami. Tam spedzamy reszte wieczoru grając w karty, popijając drinka i jedząc pyszną kolacje. Przez chwile, brakowało prądu, ale nam to nie przeszkadzało. Założyliśmy czołówki i siedzieliśmy dalej.
Rano, o godz. 4 wyjechaliśmy w strone wulkanu. Około 40 minut później, jadąc wąską, leśną, górską drogą, dotarliśmy na miejsce. Bartek czuje sie już lepiej, ale nie na tyle by iść na szlak w góre wulkanu. Niestety postanawia zostać w busie. W trójke, z latarkami na czole idziemy w góre wulkanu.
Po drodze mijamy miejscowych, którzy wypożyczają nam maski z filtrami. Wulkan ten, jest znany z dużego steżenia siarki. Na szczyt doszliśmy po około godzinnym trekingu pod bardzo stromą górke. Widok na szczycie, jest zapierający dech w piersi. W pierwszym momencie, jest bardzo dużo dymu, o charakterystycznym zapachu siarki. Po chwili, idąc szczytem, wychodzimy z obłoków dymu i z głebi wulkanu wyłnia sie turkusowe jezioro...
Z wulkanu Ijen wydobywana jest siarka. Można zejść na dół i przyglądnąć sie pracy lokalnych ludzi. Do wnetrza krateru prowadzi stroma kamienista ścieżka. Na dole, jest pełno rur wychodzących z głebi wulkanu, z których wydobywa sie żółty dym siarki. Dym ten jest skierowany na skalne ściany, na których sie osadza. Pracownicy odłupują całe bryły żółtego surowca i wynoszą na powierzchnie w koszach o wadze około 60-80kg!
Niestety jest jeszcze dużo miejsc na świecie, gdzie ludzie wykonują niezwykle cieżką i niebezpieczną prace w tak ekstremalnych warunkach. Maski gazowe mają tylko turyśći, lokalsi ich nie używają bo są "przyzwyczajeni", jednak nieustanne wdychanie siarki widocznie odbija sie na ich zdrowiu. Wszscy kaszlą, charczą i są niemiłośiernie zmeczeni. Dzielimy sie z nimi naszym prowiantem, kupujemy od nich kawałki siarki na pamiątke i dajemy troche drobnych, o które proszą ale to i tak nie zmieni ich bardzo cieżkiego życia... Troche smutny obrazek, pomimo otaczającego nas piekna i magii wulkaniczego krajobrazu. Można by tu siedzieć godzinami i napawać sie niecodziennym widokiem ale niestety, musimy zejść na dół do naszego busa i jechać dalej.
Pozdrawiamy serdecznie z siarkowej krainy :)