Poraz kolejny nadszedł czas na zmiany. Kolejna zmiana kraju, kultury, otoczenia... Kolejna zmiana czasu i kolejny lot. Ile razy już byliśmy na tym etapie, by wszystko zmienić za pomocą lini lotniczych....
Coraz cześciej myślimy o domu, rodzinie i przyjaciołach. Coraz cześciej już myślami jesteśmy o krok do powrotu do Polski. Jednak jeszcze tym razem nie wracamy. Chyba nie myślicie, że wrócimy w tak niepewną, kwietniową pogode. W końcu uzgodniliśmy, że w tym roku zimy, ani wczesnej wiosny nie obchodzimy :)
Z Auckland pierwszym samolotem polecieliśmy do Melbeurne. Tak poraz kolejny to piekne miasto i kilka godzin snu, gdzieś w kącie, na opustoszałym w nocy lotnisku. Nad ranem drugi lot i ostatni. Nie uwierzycie gdzie... lecimy do Perth....
Tam, po odbiorze bagaży idziemy do wyjścia by spotkać, czekających na nas Meg i Greama. Postanowiliśmy na 6 tygodni, wrócić do Bullsbrook w Australii. Do tych życzliwych ludzi, którzy już dwa razy nas tak serdecznie gościli.
Pewnie sie zastanawiacie, po co? Już odpowiadamy :) Ponieważ chcemy sie na chwile zatrzymać. Pobyć dłużej w jednym miejscu, z ludźmi, którzy nas lubią, a są w dogodnej lokalizacji geograficznej :) Jednocześnie możemy pomóc coś przy budwie domu i nauczyć sie czegoś nowego, po powrocie zamierzamy wykorzystać te wiedze ;)
Doskonale dobralismy termin przyjazdu, gdyż tego dnia wieczorem na farmie Meg i Greama odbywała sie impreza, dla jednego z synów Meg, który właśnie tego dnia kończył 30 lat. Lepiej trafic nie mogliśmy ;) W niedziele czas na dojście do siebie, a od poniedziałku zabraliśmy sie za budowe i wykańczanie "domu czarwownic" :)
W Niedziele wielkanocną, pożyczyliśmy Jeepa od Greama i pojechaliśmy do polskiego kościoła w Perth. Dziwnie sie czuliśmy, gdy przed kościołem, mnóstwo ludzi rozmawiało po polsku. Odzwyczailiśmy sie, że ludzie mówią w tym smamym jezyku co my ;) Ponadto była to świąteczna niedziela, wiec wszyscy ubrani byli stosownie do sytuacji, tylko nie my... Nie przewidzieliśmy zabrania ze sobą eleganckich ubrań na naszą wyprawe, wiec mimo ubrania naszych najładniejszych ciuchów, troszke sie odróżnialiśmy :) Po kościele, świeta spedzaliśmy troszke inaczej niż wiekszość z Was. Zamiast siedzieć przy syto zastawionych stołach, my udaliśmy sie na plaże, a jako świąteczny obiad zjedliśmy fish and chips (rybe z frytkami)... To był udany dzień, ale brakowało nam obecności bliskich... i polskiej kiełbasy ;)
Świąteczny poniedziałek spedzieliśmy przy betoniarce, mało świąteczny klimat. Jednak nasz gospodarz Gream, zadbał o zachowanie tradycji, cały dzień czaił sie z wiadrem, żeby oblać Sigme. Nie znalawszy innej okazji, wylał jej go na głowe podczas kolacji ;)
Obecnie nasze dni upływają na budowie ścian ze słomy, tynkowaniu, robieniu okien... Po powrocie bedziemy gotowi do budowania domów ze słomy lub z kontenerów, ciekawe jak wykorzystamy te wiedze ;) Postarmy sie na bieżąco pisać co u nas sie dzieje. Zostały nam jeszcze 4 tygodnie a potem ruszamy dalej w droge...
Ze słonecznego Bullsbrook, Sigma i Pi :)