Z każdym dniem zbliżamy sie do wschodniego wybrzeża... Nie mamy za dużo czasu, wiec głównie zwiedzamy z samochodu ale staramy sie omijać autostrady tak, żeby zobaczyć coś poza pedzącymi cieżarówkami ;) Tak oto dojechaliśmy do stanu Pensylwani. Ciocia Sigmy zainspirowała nas komentarzem o odwiedzeniu Pisttburgha, gdzie urodziła sie babcia Sigmy. No to jesteśmy :) Co prawda lekko przelotnie, ale zobaczyliśmy Pittsburgh! To bardzo ładne miasto, a dookoła mnóstwo lasów i gór. Ponadto wyczytaliśmy, że w tutejszych okolicach zamieszkuje bardzo dużo Amiszów. Ludności, która żyje w zgodzie z naturą i nie uznaje współczesnej technologii. Żyją skromnie uprawiając ziemie, handlując swoimi wyrobami, a poruszają sie powozami konnymi. Podobno nie używają prądu i samochodów, choć widzieliśmy paru Amiszów za kierownicą ;) Ubieraja sie bardzo charakterystycznie, bo wyglądają jak ze starych filmów. Kobiety i dziewczynki noszą długie suknie i czepki na głowach, a meżczyźni i chłopcy czarne spodnie na szelkach, koszule i słomkowe kapelusze. Poszukaliśmy, wiec wioski Amiszów i pojechaliśmy ich odwiedzić :)
Tutejsze wioski, nieco różnią sie od naszych. Gospodarstwa rozsiane są na bardzo dużej przestrzeni, a pomiedzy kolejnymi domami są kilometry. Nie ma tu jako takich skupisk domów i ludzi jak u nas. Jednak udało nam sie znaleźć mały lokalny targ, na którym akurat odbywał sie festyn. Ludzie handlowali wszystkim co mieli, taki targ staroci. Dodatkowo była czynna stołówka, na której dostepny był tylko jeden zestaw obiadowy: puree ziemniaczane, fasolka z sosem pomidorowym i udko z kurczaka pieczone na czymś w rodzaju grilla, a na deser ciasto orzechowe, wiśniowe lub szarlotka... Nie trzeba było nas długo namawiać, było pycha!!! Popatrzyliśmy sobie na tych ludzi z boku i musimy przyznać, że wyglądali na bardzo wesołych i szczesliwych ludzi, może brak współczesnej technologi nie jest taki zły :)
Po tak miłym obiedzie ruszamy dalej... Przed nami główny cel naszej podróży na wschodnie wybrzeże!
Z drogi pozdrawiają Sigma, Pi i Bluszczyk!