Geoblog.pl    SigmaiPi    Podróże    Sigma i Pi jadą w świat.    Magiczna góra
Zwiń mapę
2018
23
sty

Magiczna góra

 
Australia
Australia, Uluru National Park
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 27846 km
 
Z Coober Pady wyjechaliśmy wczesnym popołudniem. Dojechaliśmy tego dnia do granicy stanu Northern Territory. Tam robimy obiad, po czym Pi zauważa, że kolejna opona sie wybrzuszyła. Wiedząc, że porzednia opona z takim samym defektem daleko nie ujechała, zmieniamy koło na zapasowe. Najgorsze jest to, że ta opona była całkiem dobra, ani nie była stara, ani za bardzo zużyta, chyba upały im niesłuża :(

Nastepnie zasiadamy do partyjki w karty przy "kieliszku" wina. Obserwujemy z boku, jak pewne auto, wjeżdża na parking i kreci sie w kółko by wybrać to najlepsze miejsce. Pomimo mnóstwa wolnego miejsca, po dwóch kółkach odjeżdża dalej. Rozbawia nas ta sytuacja, bo my też zawsze jeździmy wkoło pustego kempingu i nie możemy sie nigdy zdecydować, gdzie stanąć :) Po chwili ten sam samochód, wraca i robi kolejne dwa kółka i wkońcu staje. Sigma śmije sie i mówi: "widzisz Pi, nie tylko Polacy są tacy niezdecydowani" :) Pewnie nie było by w tym nic aż tak śmiesznego, gdyby.... Samochód zaparkował po drugiej stronie parkingu, a zniego wysiadły cztery osoby. Trzech chłopaków i mała blondyneczka, która przeciąga sie i mówi "ale tu zajebi..." w naszym pieknym Polskim jezyku. W tym momencie nie wytrzymaliśmy i zaczeliśmy sie zanosić głośnym śmiechem.
W ten sposób poznaliśmy fajnych rodaków, z którymi spedziliśmy długi wieczór...

Dnia nastepnego pojechaliśmy do jednego z najsłynniejszych miejsc Australii. Z lekką rezerwą, czy oby Uluru, nie była przereklamowana. Uluru to świeta góra Aborygenów, która za sprawą swojego koloru i tego, że jest po środku niczego, przyciąga mnóstwo ludzi.

Docieramy pod góre około godziny 13. Okazuje sie, że wyjścia na wszystkie szlaki i punkty widokowe są zalecane najpóźniej do godziny 11 bo później jest już za ciepło. Faktycznie klimat jest tu bezlitosny, temperatury cały czas powyżej 40 stopni i wiatr w postaci miotacza ognia :) Do tego te muchy.... Próbowaliśmy jednak przejść sie kawałek ścieżką w koło góry, nie wiemy co nas bardziej meczyło, temperatura czy muchy i zdecydowaliśmy wrócić do samochodu. Naszczeście austarlijczycy przewidzieli taką sytuacje i zrobili droge dookoła :) Wsiadamy, wiec do Rudolfa i robimy spacer samochodowy :) Faktycznie robi wrażenie. Jej kolor, to taka dobrze wypalona cegla klinkierowa, podświetlona przez slońce olśniewa swym pieknem, strutkurą i kształtem. Z daleka to tylko wielka skała ale z bliska to czerwona nieregularna forma z licznymi jaskiniami, dziurami a w tym wszystkim rosną zielone drzewa, naprawde magiczne miejsce. A jakby komuś bylo mało magii to prawie każda jaskinia, czy dziura ma swoją aborygeńską legende, bo jakżby inaczej ;)

Do obowiązkowego w tym miejscu zachodu słońca, zostało kilka godzin. Co tu robić w taką pogode. Postanawiamy znaleść jakiś basen, by sie ochłodzić. Sporo tu hoteli, wiec nie było to takie trudne. W ten miły sposób relaksujemy sie w chłodnej wodzie basenu.

Wieczorem wracamy pod góre. Stajemy na parkingu z widokiem od zachodniej strony i czekamy na te piekne widoki. Sigma wtedy wyczytuje, że na zachód słonca pod Uluru obowiązkowo trzeba mieć szampana, hmm... Do misateczka jest jakieś 20km, chyba nie zdążymy obrócić do sklepu :( No trudno, damy rade bez ;) Obok nas, zatrzymuje sie samochód, z którego wysiada starsze małżeństwo z obowiązkową butelką szampana i strzela koło nas korkiem, ehhh. Tak sobie siedzimy i oglądmy jak słońce oświetla góre... Nagle małżeństwo zaczyna rozmawiać, a my znów słyszymy Polski jezyk. Para ta przyleciała z Kanady, gdzie na codzień mieszkają. Czestują nas swoim szampanem i razem oglądamy zachód słońca i plotkujemy :)

Rano, standardowo... trzeba jechać na wschód. Wstajemy wiec o 5 rano i pedzimy... Zdecydowaliśmy sie na puknt widokowy, gdzie słońce wstaje za górą, a ona jest cała czarna. W folderze w informacji turystycznej jakoś lepiej to wyglądało :) Te wschody i zachody słońca jakoś są przreklamowne.Tak czy inaczej Uluru jest wspaniałą górą, zwłaszca w dzień, gdy razi swą czerwienią oswietloną słońcem w zenicie.

W bliskim sąsiedztwie Uluru, około 50km, znajdują sie góry Kata Tjuta, mniej znane ale równie ciekawe, jedziemy je wiec zobaczyć. Tego dnia mamy ambitny plan zwiedzania, wiec wsiadamy w auto od razu po wschodzie. Tam, odwiedzając kilka punktów widokowych, z których rozciąga sie widok na piekne skalne góry, dociermy na szlak trekingowy. Jest wcześnie rano, wiec są tylko 32 stopnie, wiec śmiało można iść w góry :) Po niecałej godzinie, mniej wiecej w połowie, pomieszaliśmy drogi i zamiast zrobić kółko, to przeszliśmy tam i spowrotem. Standardow, Sigma i Pi musi gdzieś pobłądzić. Ale miejsce przepiekne!!! Czerwone skały, zielone drzewa i krzewy, oraz niebieskie niebo, prześlicznie.

Wsiadamy w auto i pedzimy dalej... Jedziemy do Kings Canyon, standardwow nie było go w planie ale trzeba odbić jedyne 300km od naszej planowanej trasy, wiec w sumie to po drodze :)

Dojeżdżamy na miejsce koło godziny 13, i tam ku naszemu zdziwieniu okazuje sie, że jest równie gorąco jak w Uluru i po godzinie 9 jest zakaz wychodzenia na szlak bo jest to niebezpieczne! Ehhh, można sie było tego domyślić wcześniej, skoro na Uluru tak jest to w pobliskich górach bedzie tak samo... ale kto by sie nad tym zastanawiał!!! Idziemy wiec na jedyną otwartą krociutką ścieżke pomiedzy górami. Niepotrzebnie na nią poszliśmy bo zobaczyliśmy jakie piekne są te szlaki, na które nie możemy iść. Niestey zaczynamy mieć troche napiety harmonogram bo ciągle zbaczamy z wyznaczonej trasy, wiec nie możemy tu poczekać do rana. Troche smutni ruszamy, wiec dalej, musimy dziś dojechać do Alice Springs.

Jako, że czas nam sie kurczy, a tu tyle do przejechania i do zobzaczenia tradycyjnie skracamy sobie trase i zamiast jechać normalną asfaltową drogą wieżdżamy na prawdziwy austarlijski outback! Jedziemy czerwoną piaszczystą drogą pomiedzy australijską dziczą. Pi szaleje Rudolfem po bezdrożu, Sigma kreci filmy i robi zdjeci, jest super! Od razu humor nam sie poprawia! :)

Po zachodzie słońca docieramy, zgodnie z planem, pod Alice Springs i idziemy spać.
Na dalsze nasze losy, zapraszamy do kolejnego wpisu :)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (20)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (8)
DODAJ KOMENTARZ
zula
zula - 2018-01-31 06:42
Witajcie o poranku...jak miło poczytać!
Zmniejszyłam mapę aby zobaczyć w jakim miejscu Australii jesteście -to prawie sam środek. Atrakcji wiele i pomyśleć, że daleko,daleko od Polski spotkać można rodaka choć z Kanady...Świat jest mały i piękny !
Góra robi wrażenie...
:-)
 
Dorota
Dorota - 2018-01-31 18:37
Przepiękne miejsca zwiedzanie:) oglądam, czytam i zazdroszczę:) to wstawanie na wschody słońca musi być męczące. Cóż to się z Wami dzieje, że odpowiednich zapasów potrzebnych do oglądania zachodu słońca brak w Rudolfie?
Ściskamy Was i mocno całujemy:)
 
basia.ś.
basia.ś. - 2018-01-31 20:23
Naprawdę przepiękne krajobrazy. Dzięki Wam my też mamy możliwość zobaczenia kawalka prawdziwej Australii .To musiało być miłe spotkaćrodaków na drugim końcu świata.
Pozdrawiamy z mężem serdecznie
 
SigmaiPi
SigmaiPi - 2018-02-01 11:58
Dorotka, ceny alkoholu w Australii z każdego zrobią abstynenta ;)
Faktycznie jest tu pięknie, czasem sami sobie zazdrościmy ;)
 
Marzena K.
Marzena K. - 2018-02-01 14:51
Trzeba przyznać że fantazji i odwagi Wam nie brakuje, a zbaczanie z dróg asfaltowych może i fajnym ale jednak starym Rudolfem , gdy nigdy nie wiadomo czy dojedzie to czyste szaleństwo. Powodzenia , czekamy na dalsze relację i zdjęcia. Jako że jesteście moimi wakacyjnymi dziećmi więc standardowo jak matka : uważajcie na siebie.Całuski
 
Munia
Munia - 2018-02-01 17:42
W zasadzie nie pozostaje mi nic innego jak tylko podpisać się pod słowami Marzenki.
Dobrze,że te wszystkie opisy pojawiają się już po fakcie, więc wiem, że przygoda skończyła sie dobrze. Ucałujcie Rudolfa. jest wspaniały.
 
WOJ-TAT
WOJ-TAT - 2018-02-02 11:06
Wy, to nawet jak nie ma nic do ogladania opisujecie to tak ciekawie ze czytelnik myśli ....ale fajne miejsce
Całuski i dużo wyobrażni w bezludnych miejscach.
Awaria Rudolfa moze być dla Was niebezpieczna !!!
 
Asia
Asia - 2018-02-24 21:56
Ehh nadrabiam zaległości i czytam dopiero teraz, kiedy Wy juz pewnie na innym kontynencie :/
Dorotko w zapasach, które im dałaś chyba nie było szampana z tego co kojarzę :) trzeba na następna wyprawę ich doposażyć! :)
 
 
zwiedzili 6% świata (12 państw)
Zasoby: 113 wpisów113 526 komentarzy526 1473 zdjęcia1473 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróże
12.10.2017 - 04.06.2018